30.06.2010

Gaz łupkowy – przemilczany problem

Jakiś czas temu w mediach pojawiły się informacje, że Polska posiada ogromne złoża gazu ziemnego w postaci tzw. gazu łupkowego. Jest to krzepiąca wiadomość w świetle ciągłych problemów z rosyjskim kurkiem gazowym. W życiu istnieje jednak zasada, że nie ma nic za darmo i jak coś wygląda zbyt pięknie, żeby było prawdziwe, to takie właśnie jest.
Istnieje pewna kwestia, która wydaje się być pomijana zarówno przez dziennikarzy, jak i polityków, którzy już liczą dochody i dzielą nieistniejące zyski. Chodzi o metodę wydobywania gazu łupkowego. W artykule zamieszczonym w Polityce z 24 Maja 2010 r. znajduje się dość przejrzysty opis technologii wydobycia gazu łupkowego, jak również problemów z nią związanych.
Aby gaz mógł wydostać się ze złoża, należy wytworzyć sieć szczelin wokół odwiertu, które umożliwiają swobodny przepływ gazu uwięzionego w skale. Szczeliny powstają na skutek pompowania pod ciśnieniem płynu ułatwiającego kruszenie skały. Proces ten nazywa się hydraulicznym kruszeniem (ang. hydraulic fracturing lub hydraulic fracking). Płyn wpompowywany do złoża, to głównie woda i piasek, który ma zapobiegać zamykaniu się szczelin. Dodatkowo może on zawierać benzynę, naftę oraz inne rozpuszczalniki i związki organiczne – benzen, toluen, formaldehyd (podaję za Wikipedią).
Niestety proces kruszenia nie jest pozbawiony negatywnych konsekwencji – i właśnie one stanowią poważny argument za trzeźwym i spokojnym przyjrzeniem się bilansowi zysków i strat związanych z wydobywaniem gazu łupkowego. W USA doszło do kilku wypadków, kiedy płyn kruszący wydostał się na powierzchnię i został rozpylony w okolicy odwiertu. W dodatku zdarzały się przypadki, że płyn kruszący, jak również gaz i związki organiczne uwolnione ze złoża, przedostawały się do wody pitnej. Opisywane są przypadki wody z kranu płonącej pod wpływem zawartego w nim gazu ziemnego – polecam fragment wywiadu z reżyserem filmu „Gasland” (6 minuta, 45 sekunda).
Oczywiście należy podejść do tych opowieści ze zdrową dozą sceptycyzmu. Mieszkańcy obszarów, na których wprowadzane są nowe techniczne rozwiązania często wyolbrzymiają problemy zdrowotne lub szukają nieistniejących korelacji. Przypadki takie towarzyszyły budowie kolei („Krowy nie dają mleka.”) i linii wysokiego napięcia („Dzieci chorują na białaczkę.”), wprowadzaniu telefonów komórkowych („Nowotwory mózgu.”). Często wnikliwe badania naukowe dowodzą, że strach bywa nieuzasadniony lub że obserwowane efekty bliskie są błędowi pomiaru.
Niestety, w kwestii wydobycia gazu łupkowego sytuację komplikuje kwestia „bezpieczeństwa energetycznego”. Dotyczy to zarówno Polski, USA i – jak sądzę – wielu innych krajów. W Stanach Zjednocznych w trosce o alternatywne źródła paliw kopalnych wprowadzono program, który firmy wydobywcze stosujące kruszenie hydrauliczne zwalnia z obowiązku przestrzegania przepisów o ochronie wody pitnej. Obawiam się, że podobna sytuacja może mieć miejsce w Polsce. Nie chcę wywoływać paniki, ani nieufności wobec motywów koncernów gazowych czy rządów, ale uważam, że ewentualne odwierty powinny być ściśle monitorowane pod względem możliwego skażenia wody pitnej.
Na szczęście są powody do optymizmu – w kongresie amerykańskim powstaje nowa ustawa mająca regulować kruszenie hydrauliczne, a szum medialny w mediach amerykańskich powinien skierować uwagę naukowców na problemy zdrowotne opisywane przez mieszkańców terenów, gdzie wydobywa się gaz tą metodą.
Na zakończenie chciałbym polecić źródła, które posłużyły mi do napisania tego artykułu:
* Fracking na Wikipedii.
* Wywiad z Joshem Foxem, autorem filmu dokumentalnego „Gasland” z telewizji HBO w audycji „Science Friday” radia NPR. Samego filmu niestety nie widziałem.
* Wywiad ze zwolennikami i oponentami wydobywania gazu łupkowego w audycji „Science Friday” radia NPR.
* Kolejny wywiad z twórcą „Gasland” - tym razem ze scenami z filmu.