3.03.2008

Czekając na Wolfcia...

Razem z żoną wybraliśmy się w zeszłym tygodniu do schroniska dla kotów. Od razu zakochaliśmy sie w ośmiomiesięcznym rudym kotku - Wolfie. Musiał mu się przydarzyć jakiś straszny wypadek albo okropny właściciel bo Wolf ma na głowie paskudną ranę - dziurę w czaszce, na szczęście rana się zagoiła, ale kotek jest bardzo nieśmiały i ucieka od ludzi. Odwiedziliśmy go ponownie w niedzielę i spędziliśmy z nim ponad dwie godziny, co wyraźnie pomogło skruszyć lody. Początkowo nieśmiały, Wolfciu przeobraził się w rozbrykanego urwisa, szczególnie wobec naszego odkrycia, że patyczek z pluszową pandą na sznureczku wydaje głośne szeleszczenie kiedy go potrzeć o palik do ostrzenia pazurków. Kot nie mógł puścić tego płazem pluszowej pandzie i z wielkim entuzjazmem rzucił się do karania jej za niegrzeczne zachowanie. Wreszcie Wolfciu zmęczył się i udał się na spoczynek do swojej starszej koleżanki Huldy. Tutaj dał się wreszcie pogłaskać i, co więcej, zaczął mruczeć, bardzo nas tym uszczęśliwiając. Teraz czekamy tylko na wizytę pań ze schroniska, które zadecydują, czy możemy zabrać Wolfa do domu.
Zapraszam do oglądania zdjęć z naszej wizyty, z góry uprzedzam, że jakość jest słaba, ale złapanie kota w ruchu jest niemalże niewykonalne.

Brak komentarzy: